![]() |
![]() |
SerwisKW ToruńLogowanieprzypomnij hasło zarejestruj sięPartnerzy | TekstyHistoria różowego mercedesa, czyli XXV MPSzW22 kwietnia 2008, godz. 10:22Historia różowego mercedesa, czyli XXV Mistrzostwa Polski Szkół Wyższych we Wspinaczce Sportowej Katowice 18-20.04.2008 Piątek, 18 kwietnia 2008, 10.00 rano. Spod studium WF-u UMK, różowy Mercedes Vito z Kingą-bokserem-archeologiem za kółkiem i siedmioma pasażerami odjeżdża w kierunku Katowic. Pasażerowie to Agnieszka Grabowska, Magda Gromadzka, Ania Orłowska, Piotrek Ciemielewski, Tomek Grajpel, Rafał Gruszczyński oraz Szymon Grzeszkowiak, znani lepiej jako Helen, Siostra, Po Prostu Ania, Kafar, Tomi vel Tomi-san vel Lisek (i jesze parę innych), Gruszka i Zwierz vel Zwierzun. Ich przeznaczenie (przynajmniej na najbliższe trzy dni), to XXV Mistrzostwa Polski Szkół Wyższych we Wspinaczce Sportowej, mission objective: win and have fun, miejsce (dramatycznych) wydarzeń: katowicki „Transformator”. Na miejsce docierają około 17.00, zostają ciepło przyjęci przez organizatorów. Tomi i Gruszka poddają weryfikacji całą ekipę, wszyscy przechodzą testy poziomu cyborgizacji (choć są pewne wątpliwości, co do Szymona; na szczęście zostają szybko rozwiane) i zostają dopuszczeni do zmagań. Piją kawę, jedzą ciastka w barze Esculap Uniwersytetu Medycznego. Nic nie zwiastuje burzy, która rozpęta się następnego dnia... Zbliża się 19.00. Tomi z Gruszką zostają na losowaniu, pozostali jadą do kwater. Losowanie wyłoni kolejność startów poszczególnych ekip. Pojawiają się pierwsze problemy. Ktoś wstaje, głośno protestuje przeciwko losowaniu zawodników uczelniami i domaga się losowania indywidualnego. Wszyscy protestują. Regulamin jest nieubłagany, kolejność ponad trzystu startujących musi zostać ustalona indywidualnie. Wszystko przedłuża się o kilka godzin, komputery pracują pełną parą i wyrzucają z siebie listy startujących. Podobno kolejność na wydrukach nie zgadza się z tym, co było na ekranie komputera. Ale jest już za późno na kolejne protesty. Siostra startuje 31, Ania 41, Helen 77, Tomi 6, Szymon 133, Gruszka 173, Kafar 207. Sobota, 19 kwietnia 2008, 6.30 rano. Dzień wspinania na trudność. Tomi, Gruszka i Kinga pędzą ulicami Sosnowca i Katowic w kierunku Transformatora. Tomi się denerwuje, Gruszka podtrzymuje go na duchu. Kinga za kółkiem. Gaz w podłodze, za oknem strugi deszczu i tylko kilka stopni powyżej zera. Prezentacja dróg mężczyzn. Do pokonania Droga Łatwa i Droga Trudna. Styl: szlachetna wędka połączona z równie szlachetnym flashem. Będzie się liczył czas, więc w istocie to konkurencja trudność na czas. Pazur-laufer przemyka po obu drogach, po każdej dwa razy. Chwila przerwy pojawiają się pierwsi zawodnicy. Jest i Tomi. Wydarzenia zaczynają nabierać tempa. Z elegancją przebija się przez Drogę Łatwą, ale brakuje mu trochę szybkości. Na trudnej porusza równie elegancko, ale wciąż makymalnie na trzecim biegu. Kluczowy przechwyt z grymasem wysiłku na twarzy ale pewnie. Chwila restu. Kończy drogę. Zaczyna się nieźle. Wracamy do kwater po resztę ekipy. Temperatura rośnie. Godzina 10.45, prezentacja dróg kobiet. Zasady te same jak u mężczyzn. Czas mija, ludzie się wspinają. Gra głośna muzyka, wokół dróg panuje potężny ścisk, widownia krzyczy, dopinguje, lamentuje, zawodnicy napinają mięśnie, nadwerężają ścięgna i psychę. Jedni kończą drogi, inni spadają. Reszta analizuje, wizualizuje, po raz setny wykonuje w pamięci ruch z oblaka do oblaka, i dalej z oblaka do odciągu. Kafara boli nadgarstek. Napiera siostra. Droga Łatwa wciągnięta z rozbrającą łatwością. Na Drodze Trudnej elegancko startuje, pewnie jeden przechwyt, drugi trzeci, jest przy pierwszym cruxie. Kombinuje, reszta zagryza wargi ze zdenerowania. Kwas mlekowy płynie coraz szybciej, ruchy stają się nerwowe. Odpala! Tomi zanurza dłoniej w bujnej czuprynie, Szymon delikatnie mruży lewe oko. Zawody toczą się dalej. Konferansjer przywołuje do porządku kogoś z widowni. Mijają minuty, startuje Ania. Droga Łatwa perfekcyjnie łatwo. Droga Trudna – znów coś się psuje przy pierwszym cruxie. Próbuje. Ekipa krzyczy „Dawaj!”, Ania walczy ale niestety nie daje rady. Ekipa wykrzykuje niecenzuralne słowa, Gruszka pociera koniuszek nosa. Godzina 14.00. Drum’n’bass ustępuje miejsca hip-hopowi i czarne nuty zalewają całą ścianę. Kolej na Szymona. Rusza na Drodze Łatwej. Pewnie, ale zbyt wolno, wciąż na jedynce, góra dwójce. Gruszka liczy, że rozbuja się nad przewieszeniem. Wciąż dwójka. Jest przy topie. Droga Trudna, rusza dziarsko. Pokonuje kolejne metry, chwyta oblaka, wypuszcza nogi, jest w trudnościach i w swoim żywiole. System działa pewnie. Wychodzi do podchwytu, następuje mała destabilizacja systemu. Utrata homeostazy owocuje nadmiernym użyciem siły. System krzyczy i zaczyna wysyłać sprzeczne instrukcje, Szymon odpada. Tomi klnie. Rusza Helen. Droga Łatwa dziecinnie łatwo, choć ciut za wolno. Droga Trudna. Jest przy cruxie, przechodzi! Wszyscy biją brawo. Idzie do góry, walczy. Myli dłonie, ale wydobywa się z tarapatów. Piękna walka! Odpada dwa ruchy przed topem. Godzina 16.00. Rozgrzewa się Gruszka. Czuje smak adrenaliny na języku. Wiąże ósemkę, przebiega Drogę Łatwą. Stoi pod trudną. Patrzy do góry i uśmiecha się do Ani i Helen. Oczami wyobraźni jest już przy topie. Rusza. Wspina się szybko. Chwyta obłej krawądki. Wstawia wysoko nogę, sięga do następnego chwytu. Czuje się świetnie i efektownie odpala ze zdziwieniem na twarzy. Leci w otchłań, wykrzykuje niecenzuralne słowo, z nikim nie rozmawia. Tomi klnie i próbuje zniszczyć konstrukcję na drugim piętrze. Późne godziny popołudniowe. Kolej na Kafara. W wyobraźni wykonał już kilkaset razy wszystkie przechwyty, przeszedł kilkadziesiąt razy obie drogi. Czas na konfrontację. Sprint na drodze łatwej. Droga Trudna, idzie bez chwili zawahania, przechodzi pierwszy i drugi crux. Od końcowego chwytu dzieli go jeden ruch, od stojącej na stalowej siatce ekipy jeden metr. Wszyscy krzyczą, Kafar magnezjuje, strzela do podchwytu, dokłada rękę - jest przy topie. Eksploduje radością. Wieczór i noc. Są wyniki, Helen szesnasta, Kafar trzeci w ogólnej i drugi w uniwersytetach. Jest bogiem. Tomi szósty. Reszta daleko. Techno-bity pulsują w uszach, krew rozprowadza wino po organizmach całej ekipy. Giną jakieś klucze i Kafar z Szymonem wyskakują i wskakują przez okna. Ekipa opróżnia dwie ostatnie butelki. Wszyscy idą do łóżek. Klucze materializują się na korytarzu. Niedziela 20 kwietnia 2008. Dzień czasówek. Tomi znów wstaje rano, tym razem jedzie tylko z Kingą. Biega tuż po 8. Gruszka w tym czasie śpi. Reszta je śniadanie. Tomi wykręca przyzwoite czasy. Czasówki, więc i wszystko dzieje się szybko. Kafar złapał flow. Wchodzi do finałów, jako jedyny. Niestety, przegrywa w pierwszym pojedynku. Ale ekipa i tak jest z niego dumna. Godziny popołudniowe. Impreza powoli zamiera. Wszyscy się rozjeżdząją. Czekamy na wręczenie medali. Kafar zgarnia srebro i brąz na trudność, faceci srebro drużynowo w uniwersytetach. Wracamy do bazy w Toruniu. Kafar całą drogę rozkoszuje się ciążącym na jego szyi pękiem medali. Nie zdejmie ich do poniedziałku rano. Panuje wesoła atmosfera. Roześmiany różowy mercedes mknie jedynką oświetlony światłem księżyca.
Komentarze (1) - dodaj swój komentarz Michał, 22 kwietnia 2008, godz. 22:34 "...Ekipa wykrzykuje niecenzuralne słowa, Gruszka pociera koniuszek nosa.(...)" To co wy tam robiliście??? |
Copyright © 2008 KW Toruń, kontakt |