![]() |
![]() |
SerwisKW ToruńLogowanieprzypomnij hasło zarejestruj sięPartnerzy | TekstyPatagonia 200412 stycznia 2008, godz. 19:07Krzysztof Belczyński - 32 lata. Kierownik wyprawy. Doktor astrofizyki, studiował na UMK w Toruniu oraz w Państwowej Akademii Nauk w Warszawie. Stypendysta Uniwersytetu Harwarda w Bostonie. Uczestniczył w ekstremalnych przejściach w Tatrach, Alpach, w górach Norwegii i USA. Specjalista od wspinaczki wielkościanowej. Wielokrotnie, różnymi drogami zdobył legendarną tysiącmetrową ścianę El Capitan w Kaliforni. Brał udział w wyprawach, których owocem było wytyczenie nowych dróg: w Karakorum (Pakistan) - ściana Denbor w 2001 r.; Ziemia Baffina (Kanada), pierwsza polska wyprawa w ten rejon - ściana Mount Thor - 2002 r.; Alaska, ściana Cytadela - 2003 r. W 1996 roku z rąk prezesa Polskiego Związku Alpinizmu otrzymał nagrodę za wybitne osiągnięcia w Tatrach. W czasie dwunastoletniej kariery wspinaczkowej pokonał ponad osiemset dróg skalnych w Europie, Ameryce Północnej oraz w Azji. Za otworzenie drogi "Ostatni Krzyk Motyla" wraz z partnerami z zespołu został nominowany do nagrody "Złoty Czekan" (Piolet d'Or) przez Groupe de Haute Montagne i Montagnes Magazine. Nagroda ta jest przyznawana od 1991 roku i jest jednym z najważniejszych wyróżnienień za dokonania alpinistyczne.
autor: KWToruń
dodał: Michał
Wyprawa alpinistyczna do Patagonii organizowana przez Klub Wysokogórski w Toruniu jest jedną z ekspedycji narodowych Polskiego Związku Alpinizmu. Powierzenie organizacji wyprawy do Patagonii toruńskiemu Klubowi Wysokogórskiemu jest dowodem jego wysokiej rangi oraz uznania sportowych wyników i doświadczenia górskiego uczestników ekspedycji. W osiągnięciu sukcesu istotna powinno się okazać ogromne doświadczenie członków wyprawy: doskonałe osiągnięcia Krzysztofa Belczyńskiego we wspinaniu wielkoćśianowym oraz bardzo dobra znajomość rejonu Torres del Paine; Wojciech Wiwatowski działał w tym rejonie w 2000, a wraz z Bogusławem Kowalskim w 2002 roku. Oto rejon, w którym działała wyprawa... ...a oto droga, którą zrobili. SPONSORZY WYPRAWY:
Pomocy w przygotowaniu wyprawy udzielili:
Z archiwum wyprawy: (dodano 19 stycznia 2004) Teraz szczegóły: ściana ma tylko ok 800 metrów - Amerykanie jak zwykle przesadzają - droga ok. 1100 m. Nazwaliśmy ją "Trzeci stopień wyobcowania", VI(big wall), A4, VI+, lód i śnieg 55-60 stopni. Transport od 17 stycznia do Swiss Campu, od 21 pod ścianę. 22. dotknęliśmy skały i z przygodami poręczowaliśmy i "szatlowaliśmy" pod ścianę do 31 stycznia. Pierwszego dnia w Swiss C. zgruzowało nam namiot, nie nadaje się na piątą stronę świata. Kilka dni później był potężny opad śniegu. Cały czas była bardzo kiepska pogoda. 1. lutego zrobiliśmy sobie odpocznienie. 2 lutego holowanie na pierwszy biwak i wyciąg ok. 35-40 metrów. Bardzo wiało ale było słonecznie, walka do 3.00 nad ranem. Następne dni słoneczne jak na Lazurowym Wybrzeżu, przez co wytopiły się śniegi pod szczytem i zalewały nas w trakcie wspinania. W sumie było około dwóch tygodni rewelacyjnej pogody. Po przejściu kluczowych trudności A4 (kilkadziesiąt talonów osadzonych w wywierconych dziurach) dotarliśmy pod skrzydło, miejsce naszego kolejnego biwaku. Holowanie w huraganie zajęło nam cały dzień. Ostatni etap trudności do A2+ (w sumie 10 wyc. pod szczytem łatwo) zajęły nam trzy dni. 12 lutego stanęliśmy na szczycie. Następnego dnia - 13 piatek - nie ruszalismy sie z portali. 14. zjechaliśmy na dół; przygody były, wpadła nam jedna krowa z dwoma portalami do szczeliny ale ją wyciągnęlśsmy. Czasów nie podaję, bo zgubiliśmy jedyny zegarek i wspinaliśmy się "na słońce". Później Krzykacz zbiegł z worem do telefonu załatwiać pracę - Nowy Meksyk - wczoraj to też opiliśmy. My zajęliśmy się wyciągnięciem depozytu, zwianego do szczeliny o głęgokości ok. 15 metrów. 16 byliśmy już na płaskim ale bez życia. Efekty - zerwane dwa szwy poopercyjne, zwichnięta kostka (8 metrow lotu), zapalenie zatok, zapalenie gardła, jedno ugodzenie kamieniem, jeszcze jeden lot bez konsekwencji, oparzenie w trakcie topienia śniegu. Straciliśmy jeden namiot do portala (wichura), dwa namioty bazowe podarte, młotek, kilkadziesiąt karabinków, haków, zegarek, skarpeta, pokrywka od menażki. Aha, droga idzie środkiem, trochę na lewo od Pioli, tam, gdzie chcielismy pójść, jest droga norweska. Bodziu (dodano 18 stycznia 2004) Po 21 dniach w ścienie Torre Sud i 14 noclegach w portalach droga padła!!! Wycena VI, A4, 6+ i 1100 metrów wspinania! Chłopcy cali i zdrowi wrócili właśnie do cywilizacji i zaczynają świętować. Wieeeeeeeelkie gratulacje dla całej trójki!!! Dziś wieczór klubowy - dołączmy do świętowania sukcesu! Wkrótce więcej szczegółów. (dodano 11 stycznia 2004) Brak informacji... to najlepsza informacja! Oznacza bowiem, że chłopaki wiszą w ścianie. Trzymajmy kciuki!!! (dodano 28 stycznia 2004) Wieje i sypie śniegiem! Wojtek zszedł do Puerto Natales po prowiant. Mają zaporęczowane pierwsze 180 m. ściany. Sypnęło mocno śniegiem i musieli zjechać pod ścianę do namiotów. Niestety - jeden z namiotów został przez wietrzysko totalnie zdemolowany, drugi nieco pokancerowany. Wieje paskudnie na tyle, że wychodzenie z namiotów na siku to wielki problem: chłopaki sikają do butelek po Coli. Czas przeczekiwania złej pogody upływa im na rozrywkach intelektualnych, czyli rozwiązywaniu krzyżówek, urozmaicanych niewyszukanym acz smacznym Tinto i gimnastyką podczas odśnieżania ocalałego namiotu. Innych wspinaczy z doliny wywiało, chłopaki są sami. Jak tylko pogoda się poprawi - napierają. (dodano 17 stycznia 2004) Serdeczne pozdrowienia z Puerto Natales przesyła ekipa z KW Toruń. W ścianach jest kilka zespołów. Włosi próbują zrobic nową drogę na południowej ścianie Torre Sud, reklamowanej w Alpiniście jako jeden z ostatnich problemów masywu. Z tego, co wiem, na tej ścianie jest już droga (Climbing IX 2001 monografia S. Schneidera). Jest też zespół z RPA, który usiłuje powtórzyć Sudafricanę, pierwszą drogę na wschodniej Torre Central, jak dotychczas zaporęczowali 1000!!!!!!!!!!!!!!! metrów. My jutro rozpoczynamy żmudny transport. Później wbijamy się w scianę i mam nadzieję, że kolejna wiadomość, którą prześlę, będzie już po... Pozdrawiam (dodano 16 stycznia 2004) No to jesteśmy razem. Cena za bilet i nadbagaż zmusiła nas do przejazdu autobusem przez Chile, zajęło to nam dwie doby. Wczoraj dotarliśmy do Punta Arenas i po krótkich poszukiwaniach Krzykacza ruszyliśmy do Puerto Natales. Dziś spędziliśmy czas na załatwieniu pozwolenia - za darmo !!!!!!!!!!!!! i zakupach. Jutro rano będziemy już w Parku. Około tygodnia przewidujemy na transport betów pod scianę. później poręczujemy pierwsze metry, a nastepnie będziemy może mieli dwa. trzy biwaki. Pozdrawiam Bodziu (dodano 7 stycznia 2004) Dopinane są ostatnie guziki. Chłopaki wylatują w poniedziałek 12 stycznia z Wawy, tj. Bodzio i Wojtek. Krzykacz dolatuje na miejsce ze Stanów. |
Copyright © 2008 KW Toruń, kontakt |