logo banner
KW Toruń > Teksty > Maroko '96

Teksty

Maroko '96

12 stycznia 2008, godz. 00:36

Pomysł wyjazdu do Maroka powstał bardzo spontanicznie w styczniu 96 roku. Wizja taniego (...) transportu, upalnej zimy i egzotyka afrykańskiego kontynentu były bardzo kuszące. Swoistym dopingiem były również artykuły w prasie górskiej zachwalające sielskość marokańskich wspinaczek.

Niestety, zgodnie z zasadą, że z "dzikimi krajami" nigdy nic nie wiadomo, problemy zaczęty się dość wcześnie, bo w trakcie załatwiania spraw wizowych (koszt l wizy - 45 PLN; oczekiwanie - minimum l tydzień; wymagane potwierdzenie rezerwacji hotelu ! ). Ambasada Maroka wykazała dużą "skuteczność", gdyż w konsekwencji cały wyjazd przełożyliśmy na marzec.
22 marca b. r. o godzinie 8:55 wystartowaliśmy z Dworca PKP Toruń Gtówny w składzie: Zosia Stachewicz, Agata Kryk. Wojtek Wiwatowski, Krzysiu Wilczyński, Michał Wiśniewski ( wszyscy KWT), Ewa Sosnal oraz Rafał Tybura i Romek ( KW Trójmiasto).
3 i pół dobową podróż przez Europę uprzyjemniło nam zwiedzanie bajecznych miasteczek południowej Francji i Hiszpanii, w tym Barcelony (podczas postojów) no i oczywiście przepiękne widoki z okien pociągów (podczas jazdy).
Szoku kulturowego doznaliśmy po przepłynięciu promem Cieśniny Gibraltarskiej. Watahy naganiaczy, sprzedawcy haszyszu i żebracy w zestawie z dosyć wysoką temperaturą powietrza do złudzenia przypominały sytuacje znane z wcześniejszego pobytu niektórych z nas w Indiach.
10-cio godzinna, nocna podróż w zatłoczonym pociągu do Marakeszu, potem przepiękna i zarazem ekscytująca podróż autobusem przez cały Wysoki Atlas, a taksówkami przez malownicze kamienne pustynie i wieczorem, po 4 i pół dobach od chwili startu dotarliśmy do celu naszej podróży - wąwozu Todra.

W ciemnościach, przewieszone 300 metrowe ściany wąwozu Les Roches i Ysminu wprowadziły nas w oniemienie. Krajobraz przypominał bardziej świat z filmów animowanych komputerowo niż teren uczęszczany od 30-tu lat przez wspinaczy z całej Europy.
Jak się później dowiedzieliśmy- pierwsze drogi poprowadzili i ospitowali tu wspinacze holenderscy? Za ciosem poszli Hiszpanie i Francuzi. Autorami kilku solidnych dróg W Todrza są również Polacy.
Po krótkim oswojeniu się z tym niesamowitym miejscem oraz załatwieniu spraw hotelowych, znużeni udaliśmy się na spoczynek. (Nocleg: od 20DH w pokoju wieloosobowym, do 35 w pokoju 2 osobowym- łazienka, prysznic i WC osobno. Niewiele droższe są też pokoje z łazienką i kibelkiem. l DH = ok. 30 gr.).
Obsługa hotelowa okazała się dość miła. Uciążliwością dla nas stała się opinia, którą stworzyli o Polakach nasi poprzednicy. Zamiast "Dzień dobry" mówiono nam "Na zdrowie", a niemal zwyczajem stało się kilkukrotne w ciągu dnia pytanie o polską wódkę.
Mimo. iż zatrzymaliśmy się w hotelu Les Roches, o wiele milszy i bardziej godny polecenia ( ceny te same ! ) okazał się hotel Yasmina. Tam też, co wieczór udawaliśmy się w celu spędzenia miłych chwil na tarasie przy butelce Coca Coli, a po zapoznaniu tamtejszego "poczmistrza" również whisky.
Niestety, dość droga okazała się serwowana w Todrze kuchnia. Na szczęście mieliśmy sporo własnych zapasów.

Do łojenia przystąpiliśmy od razu pierwszego dnia. Chodziliśmy od jednej skały do drugiej zachwyceni doskonałym ubezpieczeniem dróg i bardzo dobrym tarciem.
Wybór dróg jest bardzo duży ( od V+ do 8a). W przewadze są drogi jednowyciągowe, ale na filarze du Coulhart, który znajduje się ok. 200 m od hotelu są 2 drogi 11-to wyciągowe i kilka 3-4 wyciągowych. W przypadku dróg wielowyciągowych należało zabierać ze sobą standardowy komplet kości i friendów. Na drogi 1-2 wyciągowe wystarczyły jedynie lina i ekspresy. Wszystkie ( bez wyjątku!) drogi w Todrze posiadają doskonale zainstalowane stanowiska zjazdowe. Niestety, koniecznością jest posiadanie tutaj 50 m liny, najlepiej podciągu.
Warto dodać, iż dobre tarcie bardzo sprzyjało prowadzeniu dróg w stylu On Sight. Trudno było odpaść nieprzewidzianie, a dobre oparcie dla nóg pozwalało na skuteczne strzepywanie buły w najdawniejszych pozycjach. Bardzo dobre tarcie miało również złą stronę. Ostra skata przy najdrobniejszym obsunięciu powodowała dotkliwe obtarcia. Dłuższy lot na płycie to pewne obdarcie ze skóry.
Suchy i wietrzny klimat powodował, że z wyjątkiem sytuacji stresowych pociliśmy się dość rzadko. Do worów z białym proszkiem sięgaliśmy jednak nader często.
Pięknym drogom towarzyszyła również piękna, egzotyczna sceneria-palmy, przemykające stada kóz, orzeźwiający strumyk.
Szkoda tylko, że w ciągu dnia spokój zakłócały kawalkady supernowoczesnych autokarów, czy też "stada" Land Roverów. Niestety, "zwiedzenie" Gorges du Todra stało się nieodłącznym elementem wszystkich katalogowych wycieczek po Maroku.

Najbliższą miejscowością był oddalony o 14 km od wąwozu Tinerhir. Mimo wcześniejszych oczekiwań nie oferował on specjalnych atrakcji turystycznych. Kilkukrotnie dokonywaliśmy tam zakupów. Bardzo tanie były owoce i chleb ( pyszny i długo zachowujący świeżość). Ceny "konkretnego" jedzenia bądź w sklepach, bądź w tamtejszych lokalach okazały się jednak zbyt wysokie na naszą kieszeń. Podsumowując, uważam nasz wyjazd za bardzo udany. Dostarczył on nam wielu niezapomnianych wrażeń oraz pouczających doświadczeń.
No i zobaczyliśmy Afrykę!

autor: Michał Wiśniewski dodał: Michał
Komentarze (0) - dodaj swój komentarz

Copyright © 2008 KW Toruń, kontakt